Ostatni post pojawił się na blogu w styczniu! Pamiętam jak jeszcze niedawno pisałam podsumowanie roku 2018 a tu już się szykuje podsumowanie 2019… Tamten rok był dla mnie przełomowy, wydarzyło się w nim naprawdę wiele dobrego. Żadne wydarzenie nie jest jednak w stanie przyćmić tego co stało się w marcu tego roku. Ani to, że zostałam magistrem, ani że zrobiłam prawo jazdy czy otworzyłam własną firmę. Myślę, że nawet zostanie żoną najwspanialszego mężczyzny na świecie nie wpłynęło aż tak na moje życie!
W marcu zostałam mamą. Moje życie wywróciło się całkowicie do góry nogami. Julian kończy dzisiaj 9 miesięcy, a ja zdałam sobie właśnie sprawę, że wszystko się diametralnie zmieniło. Bez dwóch zdań jestem inną osobą.
Bycie mamą jest tak wyjątkowym wydarzeniem w życiu kobiety, że żadne słowa nie są w stanie tego oddać. Osoby, które nie mają dzieci – wywrócą teraz ostentacyjnie oczami i prawdopodobnie skończą czytanie posta na tym zdaniu.
Wyjątkowe…
Pisząc „wyjątkowe” nie mam na myśli kompletu zebranych, w jakieś szkatułce superlatyw. Co najwyżej sumę emocji, jakie mną targają, poczynając od niepewności i strachu, po ekscytację i szaleńczą miłość. W sumie tej znajdzie się też miejsce na rozdrażnienie, zmęczenie i głęboką frustrację. Nigdy nie sądziłam, że tak skrajne uczucia mogą jednak prowadzić do czegoś wspaniałego. Wydawałoby się, że jak człowiek od 9 miesięcy nie spał pod rząd dłużej niż 4h, nie ma czasu na… (tutaj chciałam napisać jedną rzecz, ale myśli zaczęły mi wyrzucać kolejne czynności, na które nie mam czasu, więc chyba to przemilczę) nic, to będzie rozgoryczony i nieszczęśliwy, ale tak nie jest. Człowiek uczy się nowej organizacji czasu, panowania nad własnymi uczuciami. Uczy się nie tylko dziecka. Uczy się siebie.
Przez te 9 miesięcy w końcu nauczyłam się czym jest cierpliwość. Nauczyłam się obserwować i dostrzegać maleńkie rzeczy, które łącznie tworzą kroki milowe. Nauczyłam cieszyć się z drobnostek i pękać z dumy, gdy dziecko samodzielnie trafiło łyżeczką do buzi, błądząc po labiryncie twarzy. Czuję jak oczy robią się wilgotne ze wzruszenia, gdy moje dziecko właśnie nabyło nową umiejętność.
Nie rozumiałam tego. Gdzieś tam w głębi duszy zawsze myślałam, że ludzie wyolbrzymiają uczucia do swoich dzieci, że to taki trochę przymus społeczny „To twoje dziecko, musisz je kochać”. Tylko, że w tym nie ma żadnego przymusu. To się po prostu dzieje. To jakiś inny wymiar miłości, zarezerwowany dla tych małych nieobliczalnych istot. Dlaczego nieobliczalnych? Bo prawda jest taka, że niemowlak nie wie, że nie wypada się zachowywać tak i tak, że właśnie kogoś za mocno ugryzł albo za mocno pociągnął za włosy czy za głośno się zaśmiał bądź zapłakał. Nie ma wpływu na swoje emocje, a musi się jakoś uzewnętrznić. Nie może powiedzieć na głos co go boli czy trapi.
Życie niemowlaka
Życie niemowlaka jest trudne. Nie zdawałam sobie z tego sprawy zanim Julian pojawił się na świecie. Myślałam wcześniej o sobie. Zastanawiałam się jak zmieni się MOJE życie, jak teraz będzie wyglądała MOJA praca, jak teraz JA będę się czuła w tej nowej sytuacji, czy JA sobie poradzę. Później okazało się, że przecież ja wszystko znam. Na świat przyszła nowa istota a ja po prostu muszę wziąć ją pod swoje skrzydła.
Tymczasem dla niego wszystko było całkowicie nowe. Nigdy nie widział świata, ludzi, nie słyszał bezpośrednio dźwięków (jedynie przytłumione), nigdy niczego nie dotykał, nie widział kolorów. Nie musiał martwić się o głód, ani pragnienie. W brzuchu było bezpiecznie. W dniu porodu dziecko spotyka się z brutalną rzeczywistością. Musi nauczyć się komunikować swoje potrzeby, musi poradzić sobie ze wszystkimi bodźcami i znaleźć bezpieczne schronienie. Potrzebuje ciepła, bliskości i bezgranicznej miłości.
To ja mam się bać…?
Zadałam sobie wówczas pytanie: „To ja mam się bać?” Ja zdążyłam poznać ten świat przez 24 lata, zdążyłam się do niego przyzwyczaić, nawet przygotować mentalnie na dziecko. Przez 9 miesięcy wiedziałam co będzie na mnie czekać, mogłam się tego nauczyć choćby w teorii, a dziecko? Dziecko nie miało takiej okazji.
To wszystko nauczyło mnie inaczej patrzeć na świat. Inaczej patrzeć na tę sytuację. Teraz wiem, że jestem przewodnikiem mojego dziecka i jedyne, czego pragnę to sprawić, żeby był szczęśliwy. Chcę mu pokazać z tego świata najwięcej ile się da, a jak już stwierdzi, że w końcu czuje się bezpiecznie, żeby sam zdecydował co i jak chce robić.
Czasem człowiekowi brakuje już siły fizycznej. Brak snu i odrobiny czasu dla siebie bywa uciążliwy. Zwłaszcza, gdy ma się jasno sprecyzowane w życiu cele i tonę pomysłów do zrealizowania. Nadchodzi jednak rok 2020. Nowe szanse, nowe przygody i podróże z Julianem.