Praca w korpo? Nigdy nie sądziłam, że będę pracować na warszawskim „Mordorze”. Jakimś cudem zawsze udawało mi się omijać szerokim łukiem korporacje. W moim życiu znaleźli się tacy, którzy twierdzili, że praca w wielkiej firmie to szansa na rozwój, duże pieniądze, karierę i generalnie lepszą przyszłość. Po drugiej stronie barykady krzyczeli, że korpo to jak ciasne dyby, czy kajdanki, że nie ma się życia poza papierkami, a Ty się nie wybijesz, bo liczy się tylko „zespół”! Trudno było stanąć po czyjejś stronie nie mając z korporacjami żadnej styczności.
Praca w korpo – początki
Jakiś czas temu odezwała się do mnie koleżanka, że znajoma jej pracodawcy szuka paru osób do jakiegoś dużego projektu. Stwierdziłam, że w sumie nie mam nic do stracenia, a pieniądze przydadzą się na wyjazd po studiach.
Po pięciominutowej rozmowie dostałam pracę od ręki.
Skonsternowana, nie wiedząc co konkretnie będzie należało do moich obowiązków ruszyłam na spotkanie z „rekinami biznesu”. Mój pierwszy dzień zakończył się już po godzinie. Okazało się, że na razie w firmie nie ma co robić i odesłali mnie do domu. Kolejnego dnia nie było lepiej. Wykonałam parę telefonów zadając rozmówcy pytania wypisane na niewielkiej kartce, spisałam odpowiedzi i na tym skończyła się robota. Szczerze mówiąc nawet nie miałam pojęcia o czym rozmawiamy…
Dnia trzeciego na moim biurku wylądowała sterta przeróżnych dokumentów i segregatorów. Tonąc między papierami w dalszym ciągu nie wiedziałam po co wykonuję niektóre z tych czynności. Nadmierna biurokracja. Po tygodniu dotarło do mnie, że przez większość czasu trzeba po prostu udawać, że robi się coś ważnego albo chociaż, że robi się cokolwiek. Całe piętro funkcjonuje właśnie na takiej zasadzie.
Praca w korpo – wrażenia
Przyznam szczerze, że oszklony, ogromny budynek zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Pomyślałam sobie wtedy „Ja, taki mały człowiek będę pracować w takiej wielkiej firmie! W takim pięknym budynku…” no i chyba na tym skończył się mój zachwyt. Labirynt korytarzy i cała masa ludzi przypominała wyglądem wielkie mrowisko zapracowanych mrówek. Nikt nie miał pojęcia dla kogo konkretnie pracuje i co dokładnie należy do jego obowiązków. Wzruszyłam ramionami. To przecież korporacja, nikt nie ogarnie wszystkiego. Od każdej czynności muszą być ludzie…
Siedząc pod stertą dokumentów, wyciskając siódme poty nie miałam nawet czasu rzucić okiem na zegarek.
– Cześć! Cukierka?
– Cześć. Bardzo proszę! – uśmiechnęłam się w odpowiedzi i sięgnęłam po niewielkie zawiniątko. Dopiero po chwili zastanowiłam się z jakiej to okazji?
– Koleżanka ma imieniny – odparła moja przełożona widząc, że się zastanawiam.
– Ahaa… a jak ma na imię? – zapytałam, ale K. nie wiedziała. Podobnie jak połowa piętra… ale przecież jesteśmy „zespołem” to musimy się traktować jak byśmy się wszyscy świetnie znali.
Po kilku dniach zaczynałam obmyślać, kiedy złożyć wypowiedzenie, gdy podeszła do mnie K. i oznajmiła, że dostaję podwyżkę za świetną pracę.
Na razie mijają dwa tygodnie.
Ciekawa jestem kolejnych wrażeń. Ja mam działalność ponad 20 lat i jedyną „korpo” jaką miałam w CV to Banki. Ale to były inne czasy. Teraz pracuję z klientami, którzy po jakimś czasie chcą się uwolnić od korporacji. Osobiście uważam, że to dobre doświadczenie na początek kariery zawodowej.
Praca w korpo to kompletnie nie moja bajka. Dobrze mi jako freelancer 🙂
Ach te korporacje, niby takie straszne, a połowa ludzi w nich pracuje 😉
Fakt, w korpo dochodzi do wielu absurdów pisze o nich nawet u siebie na blogu, ale tak w ogóle to ja bardzo miło wspominam te doświadczenia i uważam wręcz, że są bezcenne.
Byłam na rozmowach kwalifikacyjnych w korporacjach i nawet niektóre przeszłam pozytywnie. Ale jednak się nie zdecydowałam. Przerażają te piękne oszklone budynki i open-space’y. I świadomość, że ktoś pewnie śledzi każdy mój ruch. Zdecydowałam się na pracę w mniejszej firmie, gdzie już pierwszego dnia poznałam z dziesięć osób i przeszłam z nimi na TY. Jednak atmosfera w pracy i sympatia do miejsca pracy mają ogromne znaczenie 🙂
Korporacje mają swój świat i swoje kredki, przeciętny człowiek tego nie zrozumie i nie pojmie, podobnie jak korpo szczury przeciętnego Kowalskiego. Nie mniej jednak, to hermetyczne środowisko i nastawione przede wszystkim na korzyść tylko jednej osoby – siebie.
A, więc to tak wygląda praca w korpo! Dobrze wiedzieć. 😀 Fajnie napisane, szkoda, że tak króciutko – chętnie poczytałabym więcej. Nie powiem, ucieszyłby mnie cały cykl wpisów „Życie w wielkim korpo” czy jakoś tak. Czytałabym. 😀
Nawet myślałam, zeby pisać jakieś „korpelietony” 🙂 Może coś z czasem z tego wyjdzie! Cieszę się bardzo, że się podoba 🙂
Pisz korpolietony, koniecznie. Jestem bardzo ich ciekawa 🙂 Ja sama pracuję w miejscu, które jeszcze nie do końca jest korpo, ale jednak trochę jest. Co prawda, nie mam tak, że muszę udawać zapracowaną, bo po prostu jestem zawalona robotą, ale czasem mam wrażenie, że pozostali to robią 😀
Świetny wpis! Dobrze wiedzieć co może człowieka czekać, jeśli trafi się do pracy w korpo. Czekam na kolejną część wrażeń. 🙂
Jestem ciekawa jak dalej Ci sie bedzie tam podobalo. Ja pracuje w malutkiej korporacji, gdzie jednak znamy swoje imiona i wiem jaki jest sens tego co robie. 🙂 No ale praca w duzej kopro tez ma plus jak widac 😀 Czyt. podwyzka 😀
Osobiście widzę się raczej jako free lancer, ale ponieważ dopiero wkraczam w czas pracy, na początku nie będę wybrzydzać. Pozdrawiam 🙂
Bywam w korpo, ale dzięki Bogu w nieco innej roli 🙂 Można sporo o pracy w korpo powiedzieć, ale mogę podzielić chyba Twoją opinię, zasłyszaną od osoby, która pracuje w korpo już wiele lat: ponad połowa etatów właściwie udaje, że coś robi. Czy to dobrze czy źle…cóż, ludzie przynajmniej mają pracę 🙂
A niektórzy się w korpo świetnie odnajdują i chcą tam pracować kolejny i kolejny rok.
Ja mam wrażenie, że wiele korpo to małe wioski, w których wszyscy się znają i wiedzą o sobie….sporo. A nawet za dużo 🙂